- Na mnie pora. Będę spadał.
- He?! Już chcesz lecieć?!
- No tak. Jest późno.
- Zobaczymy się jutro?
Kamil jednak nie odpowiedział. Dopił tylko na wpół wystygniętą herbatę, skradł dziewczyny buzię do pocałunku na pożegnanie, po czym smętnie powłóczył się w stronę wyjścia. Zamek zatrzeszczał i chłopak prawie jak co dzień znalazł się na klatce schodowej „swoich cycków” – tak nazywał Marysię w towarzystwie osiedlowych kumpli. Tyle tylko, że zamiast zwlec się na dół, zaczął wdrapywać się wyżej i wyżej, aż trafił na dach. Z głową w chmurach Kamil stanął na gzymsie i obserwował jak wiatr huśta pochmurnym światem, a markotne myśli ludzi rozpłakują się w listopadowym syfie uwiędłych liści, zwichrzonych drzew i bezdennych kałuż. Jedenaście pięter nad ziemią wszystko wydaje się jakieś inne, jakieś nierealne. Przechylił się więc. Zaczął spadać, a czas znikł. Czuł chłód pędzącego powietrza i strach, jaki odczuwa się na myśl o nieodwracalnym końcu. Tuż przed ziemią, zamiast rozbić myśli na tysiąc kawałków…
Otworzył oczy. Była noc i był w łóżku. Niechętnie spojrzał na zegarek - grubo po jedenastej. Kamil z niedowierzaniem usiadł i kurczowo zacisnął pięści wokół pościeli. W drzwiach zobaczył ubraną Marysię.
- Jest późno i nie chciałam Cię budzić. Na mnie już pora. Będę spadać.
Bardzo ciekawy blog a "Spadany" iście genialny :)
OdpowiedzUsuńZaglądałam tu od czasu do czasu jednak teraz będę to robić częściej.
Pozdrawiam
Nieźle! Końcówka to groza w klasycznym ujęciu, czyli najlepsze co może być :)
OdpowiedzUsuńoby tak dalej.
Przemo
Stokrotne wam dzięki! :-)
OdpowiedzUsuńTymczasem jest już późno a ja śpieszę się do pracy. Na mnie pora. Będę spadał!