Radosna wiosna spadła z nieba
Zarażając organizmy wirusem kwietniowego ciepła.
Wszystko było kompletne, jaskrawe i miłe w dotyku.
Nawet aleja kasztanów zdawała się być piękna jak nigdy
Pod kopułą atramentowego gwiazdoskłonu.
Następnie wystroiło się lato,
Od którego blaknęły werandowe kwiaty.
Ciepło paliło nas w środku i na zewnątrz,
Uwalniając strzępki znoszonych uczuć.
Rozlaliśmy zimną wódkę na ogrodowym stole,
A później dziecinnie kłócili i całowali w twarz.
Godzina za godziną…
Wraz z jesienią świat stał się jakiś pierdolnięty.
Słychać było skrzypienie zamykanych ukradkiem drzwi,
Szepty, i cicho grającego Leszka Żukowskiego.
Flora zaczęła umierać, a wszystkie wrażenia ginęły wraz z nią.
Deszcz i porywisty wiatr porwał nam utopię,
Obojętnie skuł zamknięty w siedemdziesięciu kilometrach od siebie świat…
Kalejdoskop uczuć.
Zarażając organizmy wirusem kwietniowego ciepła.
Wszystko było kompletne, jaskrawe i miłe w dotyku.
Nawet aleja kasztanów zdawała się być piękna jak nigdy
Pod kopułą atramentowego gwiazdoskłonu.
Następnie wystroiło się lato,
Od którego blaknęły werandowe kwiaty.
Ciepło paliło nas w środku i na zewnątrz,
Uwalniając strzępki znoszonych uczuć.
Rozlaliśmy zimną wódkę na ogrodowym stole,
A później dziecinnie kłócili i całowali w twarz.
Godzina za godziną…
Wraz z jesienią świat stał się jakiś pierdolnięty.
Słychać było skrzypienie zamykanych ukradkiem drzwi,
Szepty, i cicho grającego Leszka Żukowskiego.
Flora zaczęła umierać, a wszystkie wrażenia ginęły wraz z nią.
Deszcz i porywisty wiatr porwał nam utopię,
Obojętnie skuł zamknięty w siedemdziesięciu kilometrach od siebie świat…
Kalejdoskop uczuć.