środa, 3 listopada 2010

Porzucone nieskończone

Radosna wiosna spadła z nieba
Zarażając organizmy wirusem kwietniowego ciepła.
Wszystko było kompletne, jaskrawe i miłe w dotyku.
Nawet aleja kasztanów zdawała się być piękna jak nigdy
Pod kopułą atramentowego gwiazdoskłonu.

Następnie wystroiło się lato,
Od którego blaknęły werandowe kwiaty.
Ciepło paliło nas w środku i na zewnątrz,
Uwalniając strzępki znoszonych uczuć.
Rozlaliśmy zimną wódkę na ogrodowym stole,
A później dziecinnie kłócili i całowali w twarz.

Godzina za godziną…

Wraz z jesienią świat stał się jakiś pierdolnięty.
Słychać było skrzypienie zamykanych ukradkiem drzwi,
Szepty, i cicho grającego Leszka Żukowskiego.
Flora zaczęła umierać, a wszystkie wrażenia ginęły wraz z nią.
Deszcz i porywisty wiatr porwał nam utopię,
Obojętnie skuł zamknięty w siedemdziesięciu kilometrach od siebie świat…

Kalejdoskop uczuć.

14 komentarzy:

  1. nie mogę powstrzymać zasadniczego pytania- co z zimą? Przecież mogła okazać się dobrym zakończeniem niczym w filmie.
    -M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że pojawiło się coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre pytanie, M. To dość osobisty tekst. Napisałem go przeszło rok temu i niestety nigdy nie dokończyłem. Już wtedy brakowało w nim kropki nad "i". Przez ten czas prześlęczałem nad nim wiele wieczorów główkując, jak zakończyć te historię, ale niestety myśli urywały się. Stąd też tytuł "Porzucone nieskończone". Chyba więc ta historia nigdy nie miała mieć (nie)szczęśliwego zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. O tym, że jest to osobisty tekst świadczy wiele słów, które zostały tu wykorzystane. Odległość ujęta w kilometrach jest ogromnym zaskoczeniem jakby nieco oderwanym od całości. Natomiast sam fakt, że nie ma oficjalnego zakończenia przyprawia czytelnika o zawrót głowy. "Każdy" może jedynie sobie dopowiedzieć dalszą część, ale tak naprawdę znasz ją jedynie Ty sam. Podoba mi się. Czekam na więcej.
    P.S Coma- fajnie, że pamiętałeś o tym zespole pisząc go.
    -M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny teskt. Bardzo uniwersalny. Chyba każdy przezył jakas smierc zwiazku, albo nagła bolesna eksplozja,albo taka jak opisana tu agonia na naszych oczach, której nie mozemy przeszkodzic.
    smutne...

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Piękny ! Dokładnie mówi o ulotnych wrażeniach i, że przyroda i wrażenia zewnetrze mogą nam często zasłonic prawdę o drugim człowieku, który staje sie obcym kiedy tylko ''swiat przestaje być taki wspaniały''.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po stokroć dziękuję za komentarze. Cieszę się, że po tak długiej nieobecności z naszej strony okazało się, że ktoś jeszcze zagląda na bloga. Projekt Kontrolowanego Obłędu nie umarł i nie umrze. No, chyba, że po Ani i moim trupie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawdziwa historia nieskończonej miłości.

    OdpowiedzUsuń
  9. Łapie za serducho! Oby inne miłości zawsze okazywały się prawdziwe a nie pozorne i chwilowe jak pora roku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wciąż żywe wspomnienie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. A raczej żywe martwe wspomnienie. Fajnie ujęty temat. Smutna historia. Dopisuje w głowie zakonczenie, podmiot odnalazł inną, prawdziwą miłość!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kto by pomyślał, że taki niewinny tekst wzbudzi takie zainteresowanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. widzę zazdrość, która mnie bawi;P
    -M

    OdpowiedzUsuń
  14. Minęło już tyle czasu... a ja wciąż o wszystkim pamiętam :-)

    OdpowiedzUsuń